Długi okres milczenia

Dla przypomnienia.

Po długim okresie dyplomacji i między czasem przebywania w Polsce powróciłem do Albanii. Ale o tym już pisałem. Początek dla mnie nie był łatwy i odmienne słowa różniące się od innych języków rodziły we mnie obawy, że mogę nie podołać. Teraz po okresie wielokrotnego powtarzania słówek i kontynuowania nauki, zacząłem się komunikować, rozmawiać i dopytywać. Na początku jak u każdej osoby, lepiej wychodzi rozumienie przekazu skierowanego do siebie niż budowa zdań i mówienie. Z tym już nie mam problemu. Najgorszą barierę pokonałem. Mówić już zacząłem, chociaż kaleczę słowa nieprawidłową odmianą, to radzę sobie rzekomo całkiem nieźle. Mam świadomość, że inni by osiągnęli (takie wyniki) dużo szybciej niż ja, ale uporczywie pocieszam się, że drzwi normalnego mówienia (bez robienia katastrofalnych błędów)  pomału się  otwierają przede mną.

Pierwsza rowerowa wycieczka

Młodzież, która wcześniej przychodziła na naukę gry na gitarze zaczęła mnie prosić o wycieczkę o wyjazd. I pewnie najłatwiej było by wsiąść w samochód i po godzinie bylibyśmy na miejscu (bez zbędnych ceregieli). Zaproponowałem wycieczkę rowerową. Ponieważ młodzież lubi wszystkie zwariowane pomysły, podchwyciła ten pomysł i wyruszyliśmy 21 sierpnia a wróciliśmy 23. Według mnie była to bardzo udana wycieczka.

Wybrało się ze mną 4 śmiałków: Daniel Ruqi, Besi Prendi, Genti Mazhunaj edhe Klark Kodra. Młodzież zaskakiwała mnie pod wieloma względami. Zaraz po dotarciu na miejsce nawet nie zdążyłem się dobrze rozpakować, zrobić kąpiel i coś przyrządzić na obiad a już sami przejęli inicjatywę. Po niecałej godzinie podali do stołu z pełną obsługą i kulturą. Całkiem zostałem zaskoczony kiedy w tym dniu oznajmili, że przed 5 musimy wstać aby spokojnie dojechać bez słońca do półwyspu Kepi Rodonit.

Z początku myślałem, że żartują, lub tylko prowokują bym coś na ten temat powiedział, a Oni to zrealizowali. Wszystkie kolejne inicjatywy odbywały się w podobny sposób, ognisko, pieczenie kiełbasy, gra na gitarze i tym podobne zajęcia, mówili i realizowali. A w dzień powrotu 2 chłopców już wstało o 4, 15 by wcześniej przyrządzić śniadanie nim wszyscy wyruszymy o godzinie 5,30 na sześciogodzinną wyprawę, do Tirany. Faktem jest, że chodzili spać przed 10 wieczór i nawet nie wyszaleli się nocą jak to się robi na takich wyjazdach.

Wycieczka nie obeszła się bez dodatkowych wrażeń i przeszkód (również wydatków). Ale to są normy i uroki takich wypraw. Na początku musiałem zainwestować i całość wydatków z naprawą i sprzętem kosztowała mnie ponad 100 euro, ale teraz wiem, że byli tego warci – wspaniali młodzi ludzi. Przed wyjazdem wyregulowałem rowery, poprawiłem co umiałem, kupiłem koszulki odblaskowe i pojechaliśmy. Po drodze złapaliśmy tzw 3 gumy, czyli trzeba było wymieniać dętki, a brakujące trzeba było lepić; do wymiany też poszły szprychy.

Nie obeszło się bez kolizji na szczęście, skończyło na podrapaniach i potłuczeniu. Nie ukrywam, że do tej pory wspominam ten incydent. Przyczyna bardzo prosta (zrobiłem kiedyś tak samo, jak zaczynałem jeździć na rowerze). Daniel zapiął sobie na kierownicy zapinanie do roweru oplatając linki hamulcowe. Przy skręcie linka potrzebując więcej luzu została zablokowana co doprowadziło do samoczynnego zahamowania przedniego koła wyrzucając młodego człowieka przez kierownicę. Cała sytuacja skończyła się bólem i zbędnym doświadczeniem, ale w rzeczywistości to mogło się skończyć bardzo tragicznie. Tym bardziej, że miało to miejsce na górskiej krętej drodze gdzie można osiągać większe szybkości przy zjazdach.

Dodaj komentarz